Friday, March 28, 2008

SG w Radio Kampus 97,1 w sobotę

Korzystając z tego, że Janek siedzi w Polsce w ramach przerwy świątecznej, postanowiliśmy wpaść do radia Kampus 97,1 i włączyć parę piosnek. Można nas będzie usłyszeć jutro między 20 a 22 (mniej więcej). Zapraszamy wszystkich radio słuchaczy.

5 kwietnia



Sorry, Ghettoblaster feat. Star Eyes

Star Eyes (Trouble & Bass, NYC)

Mayster (NYC)

Sekta & Kosakot (Sorry, Ghettoblaster)

VJ Ania Troszkiewicz (troszkiewicz.ownlog.com)

Dalej jedziemy z grubym basem. Gościem Sorry, Ghettoblaster będzie tym razem Star Eyes - didżejka i dziennikarka pochodząca z Nowego Jorku. To członkini kultowego Trouble & Bass - pod tym hasłem kryje się niesławny kolektyw didżejski, modna wytwórnia oraz cykl imprez, wszystko zjednoczone pod hasłem "bass bandits". Star Eyes naprawdę nazywa się Vivian Host i gra od ponad dekady. Zawsze pociągał ją dosadny bas, co wiele lat temu oznaczało mocne breaky, a w tej chwili - właściwie wszystko. Znana jest z bardzo oryginalnych setów - potrafi zagrać obok siebie Three Six Mafia i Skreama, czyli crunk obok dubstepu. Poza tym electro house, baltimore club i wszelakie nowości. Grając objechała już pół świata, występując zarówno w południowej Afryce, jak i balangach "Playboya" w Las Vegas. Udziela się również jako wokalistka - do tej pory śpiewała na kawałkach Johna B, Passions (Kitsune) czy Acid Jacks. Jest także połówką kobiecego duetu Syrup Girls, określonego mianem "New Yorks best kept secret" przez Sasha Frere-Jones, dziennikarza "New Yorker Magazine". Pisały o niej także magazyny takie jak "Urb", "Trace", "Dazed & Confused". Sama pracuje jako redaktor w "XLR8R", największym amerykańskim czasopiśmie poświęconym muzyce elektronicznej. Wraz z nią na imprezie pojawi się Mayster, czyli Brooklyński didżej i kumpel. Oczywiście zagrają także Sekta i Kosakot.

Jeśli chcecie zobaczyć, czego można się spodziewać po Star Eyes, to sprawdźcie jej ostatni set, "Strobe Attack".

Imprez odbywa się pod patronatem magazynu "Pulp".

Friday, March 14, 2008

Sorry, Ghettoblaster vs. Wallpaper
























































Jest takie czasopismo "Wallpaper", no i jest ono całkiem bardzo znane. Co jakiś czas oprócz magazynu wydają różne dodatki - w tym miesiącu ukazał się właśnie "City Guide: Warsaw". No i w nim jest zdanie o Sorry, czyli "one of the Warsaw's best nights out". Jesteśmy jedyną (heheheh) imprezą o której wspomina przewodnik. I wszystko byłoby git malina i jeszcze lepiej, gdyby nie fakt, że, hmm, info jest nieco nie na czasie. To znaczy, dalej jesteśmy fajni, ale nie robimy już imprezy w Mono Barze, tak od marca 2007. Czyli dłuższa chwila. Z jednej strony bardzo miło, z drugiej trochę szkoda. Napisałem list do redakcji, że ich kocham etc. ale może na przyszłość coś tam by ogarnęli. No bo jak ktoś wpadnie do Mono, może się poczuć nieco zawiedziony.

You make me Krazy






















Parę updateów z mojej strony. Niestety nie miałem ostatnio czasu na bloga w związku z powrotem na studia i szokiem organizacyjnym z tej okazji. W każdym razie. Jutro gram w Vinylu przed Krazy Baldheadem (plus Artur8 plus legenda old schoolu, Maciek Sienkiewicz). Sytuacja jest co najmniej ciekawa z kilku powodów. Po pierwsze, Krazy Baldhead jest pierwszym reprezentantem Ed Banger (taka tam wytwórnia z kraju żaby) który odwiedza Polskę. Zapowiedzi było mnóstwo. Miała być Uffie, mieli byc Justice, miał być DJ Mehdi. Jest Szalony Łysol. Wiele osób może go nie kojarzyć z Ed Banger, bo za wiele osób po prostu go nie kojarzy. EPki Baldheada nie zdobyły jakiejś niezwykłej popularności, ale podobno jego live act (bo tylko tak gra), jest całkiem spoko. W każdym razie tak czy inaczej przekonamy się, jaki jest głód na Ed'owych arystów. To raz. Bo dwa to przekonamy się, jak Vinyl sobie daje radę z electro. Dla mnie to klub tysiąca zalet i tysiąca wad. Najlepszy sound system w Polsce (niewiarygodny, będzie mi głupio odpalać mp3 z nowo nabytego Serato), cider z kija (jedyny w Polsce), ogólnie full pro. Versus - poważni panowie ochroniarze, czerwony dywan przed wejściem, atmosfera, która sprawia, że nie czuję się tak jak na balandze, tylko jak w... klubie (clubbing i clubberzy - brzydkie słowa z końca lat 90.). No i na koniec nieco niesprecyzowana publiczność. Tak czy inaczej jestem dobrej myśli, nie spodziewam się rejwu, ale może być całkiem na temat.

Friday, March 7, 2008

Niebawem.





Chyba kupie stroboskop na kwietniowy SG.