Friday, May 30, 2008

dan le sac vs Scroobius Pip







Ja się jaram na maksa. Janek trochę mniej ("Co to, indie hiphop a.k.a. nie umiemy rapować?"). Scroobius Pip i dan le sac robią coś z pogranicza kabaretu, performansu, melorecytacji, dosyć wykrzywionego electro i sztuki całkiem serio. Coś jakby ekipa Monthy Pythona z Bobem Dylanem na featuringu nagrała kawałek na post-warpowych beatach. Na początku dwa kawałki, ale koniecznie sprawdźcie też ostatni filmik, na którym duet wbija się do angielskiego "Idola", aby zupełnie nieudolnie wykonać cover "Ain't No Fun (If The Homies Can't Have None)" Snoopa.

Saturday, May 24, 2008

Już za dwa tygodnie...



Tak w ramach przedsmaku. The Bloody Beetroots wpadają do Warszawy tuż po amerykańskim tourze, na którym grali m.in. N.E.R.D., MSTRKRFT, Stevem Aoki... Będzie grubo.

Tuesday, May 20, 2008

Historie z życia wzięte



Parę updetów o naszych ostatnich poczynaniach, stanie zdrowia etc. Janek siedzi w Londynie, kończy semestr, nagrywa hity. Ma się dobrze, chyba jest trochę zalatany. Kawałki z jego debiutanckiej epki o na razie tajnym tytule trafiły już do masteringu. I tam siedzą. Chcieliśmy zdążyć z wydaniem na konkurs Eurowizja, ale niestety uda sie dopiero we wrześniu. Także uwaga.

Ja miałem dosyć intensywne trzy tygodnie - praca, balanga, szkoła. Byłem twardy jak czeski fotel, nie odpuściłem niczego. Momentami było jak w liceum - grałem we wtorek na balandze do 4, a o 8 rano bylem na zajęciach. Czyli szalona młodość, tylko chyba już druga. Teraz łapie oddech, ale tylko na chwilę, bo zaraz sesja. Eeee.

Poprzedni (to znaczy nie ten poprzedni, tylko jeszcze bardziej poprzedni) weekend spędziłem grając w Krakowie. Muszę powiedzieć, że za każdym razem, kiedy gramy z Jankiem poza Warszawa towarzyszy tam delikatne poczucie niewyżycia i jakoś tak równa nam się w głowach - to jest doceniamy to, jak grubo bywa w 55. Tym niemniej bawiłem całkiem spoko. W piątek występowałem na after party festiwalu Photomonth, czyli miesiąca fotografii w Krakowie. Świetne przedsięwzięcie, ponad 60 wernisaży w dwa dni, milion znajomych, wakacyjny klimat, tip top bajka i malina. Grałem w klubie Pauza - całkiem spoko, były tańce, aczkolwiek nie jakieś grube. O 4 byłem już na Kazimierzu, gdzie spotkało mnie nie miło zaskoczenie - o 4 w KRK prawie wszystko jest pozamykamy, no i koleżanka musiała prosić pana barmana o ostatnie piwo. Rano kac, w planach miałem powrót do domu, no ale jakoś tak się na Kazimierzu zadomowiłem, że zostałem do niedzieli. I tutaj mila niespodzianka, gdyż okazało się, że Kuba a.k.a. Mental Cut występuje w znanym już mi Qushi. Więc a) wpadłem sobie posłuchać Kuby b) sam pograłem na luzaczu godzinkę. Było miło - jest coś przyjemnego w bujaniu się po mieście z laptopem i wbitce na szybkiego seta. Z hajlajtów wyjazdu jeszcze żydowska knajpa na Kazimierzu i gęsie szyjki nadziewane wątróbką. Naprawdę szalom.

Trzy dni później, czyli w zeszły czwartek grałem na pokazie Justyny Chrabelskiej zorganizowanym w Muzeum Plakatu w Wilanowie. Jeśli ktoś był, to wie, że jak fajna jest to przestrzeń. Do tego to był chyba jeden z najlepszych na jakich miałem okazję grać. Dziewczęta, czeknijcie ciuchy Justyny. Na sam pokaz przygotowałem mini-mix we współpracy z projektantką, który to możecie sobie zassać poniżej. To raczej w ramach ciekawostki - trwa 19 minut, klimat 80's vs. post hi tech 80's (na początku znany z poprzedniego posta "The Rain"). Ale może kogoś zainteresuje. Chociaż bez modelek, to może nie do końca to samo. Fota powyżej. By Widmo.

Teraz siedzę na kawie w przerwie miedzy zajęciami. Nie wyjeżdżam nigdzie na długi weekend, tylko siedzę w w domu i nagrywam nowy mix, a nawet dwa. Także uwaga po raz kolejny. A potem urodziny SG i the Bloody Beetroots. Nuta pod stópkę. Sia la la la.

Kosa Kot \ Justyna Chrabelska 15.05.2008.

Thursday, May 8, 2008

VoxPop





We Francuskim magazynie "VoxPop" ukazał się tekst o Warszawie, no i m.in. wywiad z nami. Mamy też zdjęcie przy wstępniaku, w tle słynny pomnik "pięć piw proszę". Żaden z nas nie zna francuskiego, ale z drugiej ręki wiemy, że tekst podobno jest fajny.

Got Juice?



Oran "Juice" Jones, czyli nieco zapomniana legenda lat 80. Jeśli ktoś zna Chromeo (pytanie retoryczne), to pewno rozpozna parę cytatów, którymi chłopcy dwadzieścia lat później się posłużyli, dosyć bezpośrednio zresztą. "The Rain" to jeden z dziwniejszych hitów, jakie wydała z siebie muzyka pop. Słodkie synth - r'n'b o patologicznej zazdrości i blokowaniu kart kredytowych narzeczonej. Plus jeden z lepszych punch line'ów wszechczasów - "you without me like cornflake without the milk". No i szlafrok Orana na końcu klipu. Klasa.

Z innej beczki - mamy za sobą majówkę, która była gruba. To chyba moje ulubione SG, gdzieś tak od lutego. Tvyks zagrał jeden z fajniejszych setów, jakie ostatnio słyszeliśmy. Było przyjemnie tłoczno, a nie apokaliptycznie tłoczno, jak miesiąc wcześniej. Bez walki o życie i walki przy barze. A rano wschód słońca, zamiast wiecznej nocy. Na koniec jeszcze pytanie - czy ktoś może ma jakieś foty. My, klasycznie, nie;)