Friday, May 29, 2009

Major Major

Major Lazer "Zumbie" ft. Andy Milonakis from Mad Decent on Vimeo.


Widzieliście to coś, co zrobił The Cobrasnake dla Classixx, a ludzie Kitusne nazwali teledyskiem? Litości. Major Lazer też dzielnie stanął do walki o tytuł klipu z najmniejszym budżetem sezonu, ale za to jakoś tam daje radę. Nie powiem, żebym czekał na cały album z zapartym tchem, jednak z każdym kolejnym kawałkiem powoli się nakręcam. Nie jest to rzecz która trafia do mnie w stu procentach, za to chociaż nie mam wrażenia, że słyszałem to już sto pięćdziesiąt tysięcy razy. Aaa. Pan na teledysku dzielnie promuje produkty Myszka.

Tuesday, May 26, 2009

The road to Lille

Więc. Byliśmy w Lille, zdjęcia wiszą od dwóch dni. Jak widać zabawa była przednia etc. Co było dla nas może odrobinkę zaskakujące, bo jeszcze kilka dni przed wyjazdem mieliśmy dosyć mieszane uczucia. Wynikało to z tego, ze organizacyjnie akcja była bardziej pod górkę, niż z górki i strona Francuska przez ostatnie miesiące delikatnie nie ogarniała. Baliśmy się więc, że podroż będzie miała przede wszystkim walory luźnego weekendu.

Tymczasem na miejscu okazało się, ze jest tip top, albo prawie coś w tych okolicach. Przede wszystkim nie załapaliśmy, że festiwal jako całość jest całkiem spoko i poza naszą sceną dzieje się dużo rzeczy. Wystawy, akcje, inne koncerty i konferencja z Dorotą Masłowską (eee?). Najwięcej uwagi i tak zgromadziła ekipa z Mama Studio, która zrobiła replikę polskiego Baru Mlecznego. Chociaż sam bar miał być w założeniu pewnego rodzaju performancem, to skończyło się na grubiej wyżerce i ponad stu osobowej kolejce żabojadów stojących do gulaszu i pomidorowej. Także chłopaki i dziewczyny musiały zapieprzać po 12 godzin dziennie przy kuchni. Strasznie nas to rozbawiło, bo przelecieliśmy 1600 kilometrów, a tutaj ceraty, kompocik i pani, która opieprza Janka, żeby się nie wpychał do kolejki. Całości obrazu dopełnił włos w moim budyniu.
Wieczorem tego samego dnia byliśmy na koncercie jeszcze Mitch & Mitch. Jeśli nigdy nie widzieliście Mitchów w akcji, to zobaczcie koniecznie. Kompletnie rozwalają.

W sobotę przyszła nasza kolej. Graliśmy w byłym budynku poczty przerobionym na salę koncertową i galerię sztuki współczesnej. Bardzo przyjemna przestrzeń. Poza tym chyba pierwszy raz ever mieliśmy porządną garderobę, catering etc. Także można było spokojnie uskuteczniać melanż na backstage'u. Nie chcę mi się tego pisać, ale KIEDY BĘDZIE CHOCIAŻ JEDNO TAKIE MIEJSCE W STOLICY? Pytanie rzucone na wiatr, oczywiście.

Ludzie zbierali się stopniowo, ale koło 11 było już dobre kilkaset osób. Później, w szczycie jakieś 1500, może więcej. Najpierw zagrały dziewczyny z Elbis Nam podobała się szczególnie piosenka o Ibizie i klasyczny hit "Ja nie lubię kotki". W chwilę później Rotofobia. Chłopaki naprawdę dali radę. Było głośno i grubo. Dalej Maximilian Skiba z live actem rozbujał nieco publiczność. Highlightem był zdecydowanie remix "Hall of Shame" Marflowa w którym Max maczał palce (wychodzi niedługo na Gomma, ale już teraz jest na pierwszym miejscu chartu Aeroplane). A po Maksiu my. Janek zaczął od Czesia Niemena (w końcu Varsovie), a potem od nowego Tensnake'a do porządnego techno. Ja głównie Żytnia i trochę lżejsze brzmienia, które wchodziły żabonom nieco słabiej. Ale ogólnie reakcje i klimat - super. Wszyscy darli się "Polska, Polska", a o czwartej, kiedy kończyliśmy, były brawa i kompletnie nikt nie chciał wychodzić. Całe doświadczenie bardzo budujące, zarówno na poziomie eventu, jak i wspólnych występów z różnymi artystami z Polski z których wszyscy naprawdę świetnie się zaprezentowali i równie świetnie zostali przyjęci.

Poniżej dwa filmy z Jankiem. Początek seta oraz "Autoriot". Jest jeszcze materiał z Maxem, Roto i dziewczynami, który mam nadzieję również wkrótce tutaj dorzucimy.

EDIT: Są już klipy z Maxem Skibą i Rotofobią. Także. Endżoi.







Sunday, May 24, 2009

Saturday, May 23, 2009

Lille part 1































Tomek jest gupi.

EDIT: Wcale nie. To Janek jest gupi.